wtorek, 15 marca 2011

Teebs - Ardour

http://iamalaser.com/wp-content/uploads/2010/09/teebs_ardour.jpg

W czasach, gdy abstrakcyjne new beats/wonky przestają być niszą, a ewoluują w modny, gorący towar, coraz trudniej spośród natłoku przeciętnych produkcji wyciągnąć coś wartościowego. Dla mnie w kręgu tych wyróżniających się postaci, pośród między innymi Fly Lo, Lukida, Take'a, Dimlite'a, pani Tokimonsta, Erica Lau, Lone'a, Kidkanevil'a czy Gaslamp Killera znajduje się właśnie Teebs.

Teebs, czyli tak na prawdę Mtendere Mandowa to kalifornijski bitmejker, który pomimo ledwie 23 lat już zyskał sobie ogromną renomę i szacunek co zaowocowało tym, że znajduje się w ekipie założonego przez samego Lotusa labelu Brainfeeder, czyli w swoistej "alei gwiazd" kalifornijskich nowych brzmień. Po kilku dobrych singlach, w labelu stwierdzono, że to czas, aby Teebs rozwinał skrzydła i naprawdę pokazał co potrafi. Tą próbką możliwości ma być "Ardour" LP.

Przed premierą w sumie ciężko było przewidzieć jak będzie brzmieć ta płyta, co będzie wątkiem przewodnim, spajającym utwory w różnorodną, ale w pełni współgrającą formę. Pamiętam, że zawsze pierwszym utworem, który kojarzył mi się z twórczością Mandowy był kawałek ze składanki "Wild Angels" od Mary Anne Hobbs pod tytułem "WLTA" (odsłuch), który strasznie mnie "brał". I bardzo fajnie, że na "Ardour" autor nie odcina się od tego brzmienia, ale je rozwija, jeszcze bardziej uwydatniając swój i tak już charakterystyczny styl. Album składa się z osiemnastu muzycznych miniatur, przenoszących słuchacza w jakiś bliżej nieokreślony, ale jednocześnie piękny i rozmarzony świat. Bity pełne są krótkich loopów, dźwięków harfy, fortepianu, rozlanych padów i subtelnych sampli perkusyjnych, a wszystko to muśnięte jest nutką abstrakcji i improwizacji. Efekt jest świetny. Powiem szczerze, że mimo iż obiecywałem sobie po długogrającym debiucie Teebsa wiele, to nie aż tak wiele. Do tego albumu wraca się co chwilę, ma on jakąś taką magiczną otoczkę. Przy każdym odtworzeniu wprawia on słuchacza w melancholijny, ale pozytywny nastrój. Idealna płyta na zakończenie dnia.

P.S. Teebs poza muzyką zajmuje się także sztuką, jest autorem okładek do własnych wydawnictw, co jakiś czas organizuje swoje wystawy (Krótka relacja tu). Trzeba przyznać, że styl jego prac idealnie współgra z muzyką.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz