poniedziałek, 24 stycznia 2011

Zoo Kid

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsyaNVODOWa61OuuY_MsP1goLEIMa8z8F6F-v53L4pIRnxy0qWWzUgRWE1wTHoFdd_a30AEsNuzVfu2x5jFFwx9ygLRQkfOWZF69PMAnigYAWX0xffrpq4p3ZTJbLyT46keTIp7M-EX9Yx/s320/Zoo+Kid_3.jpg

Zoo Kid to projekt który powołał do życia 16 letni (tak, to nie pomyłka) Archy Marshall - niepozorny rudzielec o aparycji klasowego odrzutka, który chce oszukać ciebie i twój mózg wmawiając ci, że będąc właściwie "dzieciakiem" można robić TAK NIESAMOWITE I DOJRZAŁE RZECZY. I nie możesz mu nie uwierzyć... Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś w takim stopniu mnie "wzięło". Wyalienowany świat tego chłopaka łyka się niesamowicie łatwo jak na muzyczne rejony w które się zapędził. I w sumie nawet nie potrafię wytłumaczyć czemu. Jak na nastolatka, jego muzyka jest niesamowicie "dorosła" i pełna emocji których nigdy bym się nie spodziewał. Kompozycje Zoo Kid są skonstruowane w prosty sposób, ale jednocześnie pełno w nich rozmaitych "smaczków". Czy to wokalnych, czy pochodzących z gitary (bo jak inaczej nazwać pomyłkę w środku kawałka, "-sorry" i kontynuowanie jakby nic się nie stało). Głos tego chłopaka to jakiś wybryk natury- niski ton, dławiący wręcz londyński akcent i potraktowanie go charakterystycznym reeverbem dodaje niesamowitą głębię utworom i błyskawicznie skojarzył mi się z Joy Division. Muzycznie to jednak inny świat przypominający trochę The XX, jednak dużo bardziej surowy i melancholijny, skłonny bym był nawet nazwać go "depresyjnym".

"Out Getting Ribs" to kawałek który najłatwiej określić jako hmm... "piękny"? Nic innego nie przychodzi mi do głowy. A do tego video genialnie uzupełnia muzykę.



Oprócz tego.



Tacy goście dają nadzieję, że "new wave" jeszcze żyje. Trzymam kciuki, żeby 2011 rok był rokiem ZOO KID. Remember the name!

wtorek, 18 stycznia 2011

Młoda fala nadciąga.

w 99% przypadków słowo mainstream kojarzy nam się źle. Tymczasem wcale tak nie powinno być, co ostatnimi czasy udowadniają młodzi nawijacze ze Stanów, którzy radzą sobie coraz lepiej. Hip Hop wyewoluował u nich w bardzo fajną stronę. Wszechobecny luz, hajs i melanż, nie wykluczają autentyczności ich muzyki. I mimo, że większość z nich nie jest jeszcze pierwszoplanowymi raperami na scenie, to wg. mnie staną się nimi prędzej niż później.


Wiz Khalifa



Wiz to rocznik 87 pochodzący z Pittsbourgh'a. O tym gościu można powiedzieć, że osiągnął największy komercyjny sukces z raperów młodej fali. Pierwszy mixtape wypuścił w 2005 roku, czyli w wieku 18 lat, a już rok później magazyn "Rolling Stone" nadał mu miano "artist to watch". Redakcja nie myliła się. W 2007 roku podpisał kontrakt z wytwórnią Warner Bros. Records, ale już w 2009 się z nią rozstał w związku z ciągłymi opóźnieniami przy wydawaniu albumu. Pewnie teraz plują sobie w brodę, że nie wykazali się cierpliwością, bo 2010 rok, to był rok Khalify a konkretnie jego mixpejpu "Kush and Orange Juice", który był do ściągnięcia za darmo, i rozchodził się za pomocą twittera jak świeże bułeczki.

Styl Wiza opisałbym jako połączenie g-funku z lekkim dirty south, a wszystko oprawione jest w ramkę komercyjnego hip hopu, gdzie laidbackowe leniwe rapy, łączą się z imprezowymi petardami.



A TU "Kush and Orange Juice" do pobrania.

Mac Miller

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVngtSrvaZVbUm-yVH9WGCk63Fi3XVCvadSuPLSLL3hZhuac-WZlrqNoYHDdL-WSWnfPuGttiDVSdCjE5h7Ms0S44f8nYn3JkUYqipGO4WqXz_In_GBkUhYE2v5S9dk_8NhzIv1P7_lNZq/s1600/MacMiller.jpg

Mac Miller - 19 latek z tego samego miasta co Wiz. Jego dorobek jest dużo skromniejszy, ale umiejętności posiada równie dobre. Oprócz mixtejpów może on pochwalić się świetnym albumem "K.I.D.S", wydanym nie kiedy indziej, a w 2010 roku. Mac Miller to idealny przykład, jak wygląda "popularny" gość w liceum. Oldskulowe najki, kolorowe koszulki, New Ery i dużo ziomków wokól siebie. Tym, co głównie wyróżnia Mac Millera jest totalnie wyluzowany styl. Gość płynie na bitach od niechcenia, ale brzmi to świetnie w połączeniu z (w większości) laidbackowymi podkładami. Chyba mój aktualny faworyt.



Curren$y



Nawijacz z Nowego Orleanu. Co ciekawe, jest rocznikiem 81 a tak naprawde słychać go szerzej dopiero od jakiś 2 lat. Gość, którego ogarnąłem po częstych featach u Khalify. Ale nie jest to tylko "jego ziomek". Ten raper naprawdę ma skille, podwójne to dla niego normalka. Poza nawijaniem prowadzi firmę odzieżową "Jets" ("Just eat that shit"). Wydał trzy znaczące rzeczy -"Jet Files", "Pilot talk" i "Pilot Talk 2".



Stalley



Stalley, czyli nowa konkurencja dla Ricka Rossa i Freewaya w kwestii perfekcyjnej brody. Myślę, że zarostem mogą konkurować, ale w kwestiach rapu Stal zjada Rossa na śniadanie, a z Freeway'em też miałby szanse wygrać. Pochodzi z małej miejscowości Massilion w Ohio. Z tego co wiem, jara się deskorolką i koszykówką. Poza tym dużą wagę przywiązuje do ubrania, i ma niemało w bańce, co od razu naprowadza na skojarzenie jako młodsza wersja Commona. W sumie coś w tym jest. Podoba mi się to, że robiąc świeży, "młody" rap, inspiruje się klasyką. Jego najważniejszym wydawnictwem jest mixtape "Madstalley: The Autobiography", który bardzo polecam, bo mocno mną pozamiatał. Wiele z beatów to re-worki podkładów Madliba. Der ju goł.



Big K.R.I.T



Duży Krit ma 24 lata i pochodzi z z Meridian, Missisipi. W czerwcu 2010 roku wydał album "K.R.I.T Wuz Here", który osiągnął duży rozgłos, w związku z czym już w tym samym miesiącu odezwał się do niego Sha Money XL, człowiek z Def Jam, i zaproponował mu kontrakt. To się nazywa szybka kariera. Gość pojawiał się między innymi u Khalify czy Curren$y'ego, co od razu sugeruje, że dużo potrafi. Za chwilę zasugeruje to kawałek spod spodu, w którym nawija na kultowym bicie od Souls of Mischief.

"White woman lock her car doors when i pass by.... damn... somedays im a nigga".



Można by tak wymieniać tych gości i wymieniać. Stay tuned bo pewnie niedługo pojawi się jeszcze niejeden wpis o nowych kotach na scenie.




poniedziałek, 10 stycznia 2011

2010 TOP TEN!

10. Freeway & Jake One - The Stimulus Package.

http://nsa13.casimages.com/img/2010/02/09/100209103008703183.png

Duet z Philadelphii oddał w nasze ręce fajny, bujający album. Typowe filadelfijskie brzmienie, kilka mooocnych numerów, kilka świetnych wersów. Gdyby wypuścili ten album na początku roku, to pewnie powiedziałbym, że w podsumowaniu się nie znajdzie, ale jak się okazało wykosił konkurencję, która często zawodziła. Co nie zmienia faktu, że to bardzo dobra płyta.



9. Erykah Badu - New Amerykah part 2

http://www.rap-n-blues.com/wp-content/uploads/2010/03/Erykah-Badu-New-Amerykah-Part-Two-Return-Of-The-Ankh.jpg

Erykah, jak to Erykah. Raz trochę lepiej, raz gorzej, ale nigdy nie zawodzi. Zupełnie inny album od części pierwszej. Spokojniejszy. Dużo więcej w nim soulu. Badu powróciła do klasyki.



8. Eldo - Zapiski z 1001 nocy

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqTfqff8FltNGwz8lA-1m682JMLNj1H6MpPPssRmqcXpQ1_1fAQlmNq54OSkwSRETljvbwKjzM6YmRGdLTHT-4Wny5_CgFQysYkSH_ODxlBX819kHS2rHT3fBaTRDoBiihMvndJhF7iPg/s1600/Eldo.jpg

Po długich namysłach jednak Eldo. Miałem wątpliwości, bo po początkowej euforii i ogólnym zajaraniu tą płytą, moje emocje opadły. Ale jednak postanowiłem go docenić za ciągły progres, jako jeden z niewielu naszych rapowych dinozaurów z płyty na płytę jest lepszy. Proszę państwa, Eldo nauczy się rapować! Solidna porcja mądrego rapu.



7. Four Tet - There Is Love In You

http://www.tapczan.info/wp-content/uploads/2010/04/four-tet-there-is-love-in-494433.jpg

Kieran Hebden na pozytywnie, do potupania. Świetne sample, do tego świetnie obrobione, pocięte, poklejone i kto wie co jeszcze. Hipnotyzujący album.



6. Shad - TSOL

http://exclaim.ca/images/up-SHAD_TSOL_web.jpg

Tej płycie mogę chyba przyznać tytuł odkrycia roku. Shad zaskoczył mnie swoim wyluzowanym flow. Bity też bujają niesamowicie. Nie jest to żadna rewolucja, nie uświadczymy na tej płycie jakiegoś wydumanego przekazu, czy nowych patentów produkcyjnych. Dostaniemy natomiast hip hop w czystej, najpiękniejszej postaci.



5. Kixnare - Digital Garden

http://soulbowl.pl/wp-content/uploads/2010/11/kixnare_digitalgarden.jpg

No i wreszcie. Po dłuuuuuuuuuuugim oczekiwaniu dostaliśmy polski album z tzw. "nowymi bitami" z prawdziwego zdarzenia. Kix zmienił swoje brzmienie całkowicie, ale poziomu nie obniżył w ogóle. Więcej! Wdrapał się tym albumem na nieosiągalny wręcz level dla większości polskich producentów. Płyta na poziomie światowym, nie żartuje.



4. Caribou - Swim

http://passionweiss.com/wp-content/uploads/2010/01/caribou-swim-aa.jpg

Utwór "Sun" to kawałek który swego czasu leciał u mnie bez przerwy. Nie wiem do jakiego gatunku miałbym przypisać ten album. Indietronica? Psychodelic Pop? Coś w ten deseń. W każdym razie koleś zniszczył. Dla wielu to jest właśnie płyta roku.



3. The Left - Gas Mask

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3fVbAVKa_K7mCdu0uff_PD5eqHFBtnCb5mejuudjyQ0mSuL315sBS8ud653LkteqArH34qwBUMe8cz_woWjn6Z0Xy3rC7CgylossTSeqATT5lxdGmGsJuSWBX15aGeRezhh1l83Tttag/s1600/COVER.jpg

Producent Apollo Brown to chyba największy zwycięzca tego roku w kategorii hip hop. Wydał 3 produkcje, z czego każda świetna. Ja najbardziej skatowałem Gas Mask. Co tu dużo mówić, taki hip hop lubie. Więcej się rozpisywać nie będę, bo pisałem już o tym albumie niżej. A można o nim piiiisać, i piiiiisać, i piiiisać...



2. The Black Dog - Music For Real Airports

http://rsindex.pictures-hosting.com/2010-04-12/20100412210700454.jpg

Ambient z najwyższej półki, Brianie Eno, bój się! ;) Piękne przestrzenie dopełnione starannie wybranym z godzin nagrać field recordingiem. Słuchając tej płyty aż czujesz te ogromne przestrzenie lotniskowej architektury. Piękno w najczystszej postaci.



1. FLYING LOTUS - COSMOGRAMMA

http://www.ziemianiczyja.pl/wp-content/uploads/2010/04/Flying-Lotus-Cosmogramma.jpg

Ciekawa historia, po pierwszym odsłuchu byłem na maksa zawiedziony. Po "Los Angeles" ta płyta była dla mnie straszna. Chaos. Mój ulubiony producent mnie zawiódł. Aż przyszedł pewien moment, jedna chwila i wszystko odwróciło się o 180 stopni. "Cosmogramma" to jedna z takich płyt, co z każdym odsłuchem wciąga coraz bardziej. Co chwila odkrywa przed słuchaczem coś nowego. To jest album z serii "posłuchaj 30 razy zanim wydasz opinie". Pewnie dlatego była w tym roku tak skrajnie oceniana. Ja na szczęście poczekałem i stwierdzam, że to arcydzieło abstrakcyjnego hip hopu. Flying Lotus po raz kolejny udowodnił, że jest niekwestionowanym królem tego nurtu. Panie i panowie. PŁYTA ROKU a.d. 2010!