piątek, 24 grudnia 2010

Ambient

Dobra, czas nadrobić zaległości. Solidnie. Postanowiłem skupić się na jednym z najbardziej fascynujących mnie gatunku muzycznym, na ambiencie. W tych pięknych dźwiękowych pejzażach jest jakiś niewytłumaczalny magnetyzm, jakieś niepozwalające się zdefiniować właściwości, które wprowadzają słuchacza w stan swoistego transu i fascynacji. Ambientowe, przestrzenne plamy muzyki potrafią wryć się w głowę, choć pewnie nigdy nie nauczysz się ich zanucić. Dla mnie to chyba najbardziej ponadczasowy gatunek. Dlatego postaram się w skrócie zaprezentować co mnie zafascynowało w ostatnim czasie. Nie będą to tylko świeże rzeczy.

1. The Black Dog - Music For Real Airports (2010)

Coś pięknego. W tytule widać wyraźne nawiązanie do "Music For Airports" Briana Eno. Nie bez powodu. Brzmienie tego albumu to mieszanka prawie drone'owych pejzaży, minimalistycznych melodii i field recordingu. Niesamowite, jak ta muzyka jest uzupełnieniem tytułu płyty. Dźwięki The Black Dog wręcz przenoszą nas na lotnisko. Dla mnie jedna z najlepszych płyt tego roku, nie tylko w swoim gatunku.



2. Marsen Jules - Les Fleurs

Już po pierwszym przesłuchaniu nie trzeba pytać autora o główną fascynację. Echo. Jest wszędzie, otacza nas z każdej strony i to ono jest głownym wypełniaczem muzyki, gdyż same dźwięki źródłowe są proste i powtarzalne. Jednak manipulacja efektem delaya i reverbu
wytwarza niesamowitą atmosferę.

Marsen Jules & Yara, Live@Node-Festival 2008, Modena, Italy from Martin Juhls on Vimeo.



3. Biosphere - Dropsonde

Klasyka gatunku. Wspaniałe użycie field recordingu. Niesamowicie klimatyczna płyta, zabierająca nas we wręcz polarne rejony. Bije od niej (choć nie dosłownie) fascynacja jazzem. Jennsen, po bardziej eksperymentalnych wojażach powraca tą płytą do swoich korzeni znanych choćby z "Substraty". Powraca z tarczą.



4. Riceboy Sleeps - Riceboy Sleeps

Ambientowy projekt Jonsi'ego z Sigur Ros. Bardzo klimatyczne, można bez najmniejszego problemu rozpoznać kto jest autorem tego albumu. Osobiście bardzo mi się podoba takie "zmulone" Sigur Ros. Czuć tu Islandię. Bardzo czuć. Szary dzień, wiatr, zacinający deszcz, plaża. Takie płyty przychodzą do nas tylko z tej małej wysepki z końca północnej europy.



5. Christian Fennesz & Ryuichi Sakamoto - Cendre

Połączenie idealne. Przemodulowane, gitarowe, pełne szumów przestrzenie Fennesza i łagodne brzmienie fortepianu Sakamoto wchodzą w piękną symbiozę, dając nam zapierające dech w piersiach kompozycje. Pozycja obowiązkowa.



6. Kilka kawałków które mnie prześladują.

Na Basinskiego musze poświęcić osobny post, na razie zajawka:



Helios w wersji ambient:



Kosmos od pioniera gatunku:



Przepiękny track od pana, który wcześniej robił dub techno pod aliasem Bvdub, tej płycie też muszę poświęcić osobny wątek:



i na koniec coś zbliżonego do modern classical:



Dziękuję za uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz