wtorek, 2 listopada 2010

Powracam.

W związku z tym kilka rzeczy które ostatnio regularnie goszczą u mnie na głośnikach.

1. Juj - Slack.



Pod tą głupią ksywką, kryje się kalifornijski producent o którym niewiele wiem, poza tym, że niszczy system swoim vibem. Esencja nowych bitów którą można lepiej zbadać przesłuchując jego dość świeże LP zatytułowane "Slack".

Oto próbka.


A oto link.

2. Jazzpospolita - Almost Splendid.



Śmiało można ich nazwać polską Jazzanovą. Naprawdę. Ten warszawski kwartet to coś czego od jakiegoś czasu brakuje mi na polskiej scenie muzycznej. To liveband świetnie łączący jazz i funk, a do tego wpisujący się również w klimaty downtempo. Polecam.

P.S. Na następnej płycie proszę o jakąś wokalistkę, i mamy hit made in Poland.



klik.

3. Pulshar - Inside.

pulshar inside Pictures, Images and Photos

Taaaak. Uwielbiam to uczucie, kiedy czekam na kolejną płytę jakiegoś wykonawcy, a on mnie nie zawodzi. Duet Pulshar pokazał, że genialny debiut to nie gwóźdź do trumny. "Inside", to pyszna porcja dubowego lenistwa, równie smakowita co "Brotherhood", a jednak chyba bardziej słodka. Brzmienie "Inside" jest jakby bardziej pozytywne, ale wciąż nie da się pomylić kto za tym wszystkim stoi. Piękne.



Dub Dub Dub Dub Dub ...

4. Black Milk - Album Of The Year.



Czarne Mleko po raz kolejny miażdży, tym razem perkusją. To co robią bębny na tej płycie to poezja. Tytuł płyty wcale nie przesadzony, przynajmniej w kategorii Rap/Hip Hop ma już pewną nominację.

A oto mój faworyt.



Bierij.

5. Terry Callier - What Color is Love. (1973)



Z kategorii retro. Terry, przyjaciel z dzieciństwa Curtisa Mayfielda, nagrał świetną, klimatyczną płytę, do której często wracam. Jego wokal ma w sobie jakiś element, który przyciąga jak magnes. Ten człowiek niesamowicie czuje muzykę, ma to coś, czego dzisiaj często mi brakuje wśród "artystów", którzy tak naprawdę powinni nazwać się "odtwórcami", ma feeling! I love it. Poza tym punktuje u mnie otwartością głowy, ma na koncie współpracę z takimi markami jak: Massive Attack, Nujabes czy Kyoto Jazz Massive.

Łapcie jeden z moich ulubionych numerów of all time!



Czujesz to?

6. VA - Invisible 002 EP


http://175bpm.co.uk/wp-content/uploads/2010/09/invisible.jpg
Na koniec coś mocniejszego. Niuskulowy drum & bass. Alix Perez, Noisia, Stray i Joe Seven dają kopa. Najwyższa półka. Nie będę się rozpisywał, powiem tylko tyle, że słychać w tym mrok.



Nieprawdaż?

Łup, cyk, łup cyk.

Na dziś wystarczy tego dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz