Rok 2011 był baaardzo dobrym rokiem. Hip hop odżył, na wierzch zaczęły wypływać różne hybrydy brytyjskiej muzyki bassowej, Polska koncertowo jeszcze bardziej przypominała zachód. Ogólnie chyba ciężko będzie przeskoczyć 2011. Robiąc podsumowanie odszedłem od koncepcji rankingu, a zrobiłem podział na albumy i pojedyncze kawałki, które moim zdaniem rozwaliły minione 365 dni.
ALBUMY:
Jak to przed premierą każdego nowego krążka Radiohead bywa, oczekiwania są ogromne. I jak to po tej premierze zwykle bywa, oczekiwania zostają spełnione. Radiogłowi na każdym albumie są tacy sami, ale jednak trochę inni, i to chyba właśnie jest czynnik decydujący o ich sukcesie. Ciekawi mnie tylko kiedy Yorke'owi skończą się pomysły, ale patrząc po jego formie, to szybko do tego nie dojdzie.
Truskule go nienawidzą, hipsterzy ubóstwiają, a ja go po prostu lubię. Jeśli jakaś rzecz budzi skrajne emocje, to dobrze. Goblin to nie tylko chore wizje pseudo zbuntowanego, bananowego nastolatka nawijającego na asłuchalnych bitach. Goblin to idealnie dopracowany koncept album, na którym pomiędzy seksistowskimi, rasistowskimi i ignoranckimi tekstami kryje się drugie, podszyte psychologią dno. Jak jeszcze go nie znaleźliście to poszukajcie, a może zmienicie zdanie na temat tego typa. Poza tym Tyler jest śmieszny. Tyle.
Było trochę dobrych albumów w polskim rapie. B.O.K, Ten Typ Mes, Łona. Ale ostatecznie postanowiłem wyróżnić Mediuma. Świetna technika, ciekawe teksty i genialna wręcz produkcja. Co mogę więcej dodać, obyśmy coraz częściej dostawali takie rzeczy.
Według mnie najlepszy mainstreamowy album roku. Drake, z pomocą takich ludzi jak The Weeknd, Jamie XX, czy Just Blaze stworzył lekkostrawną, aczkolwiek oryginalną i innowacyjną płytę, a wiemy, że środowisko głównego nurtu nie lubi eksperymentów. Ten jednak polubił i Drake wyszedł z tego ryzykownego zabiegu "z tarczą". Często określanie czegoś mianem "ładnego" jest najgorszym wrzutem, jednak w tym przypadku to komplement. Ten album brzmi po prostu ładnie.
Gość pojawił się nagle, i już jest chyba najświeższym newcomerem tego roku. Jeśli Rocky nie będzie w przyszłym "sezonie" najgorętszym gościem w mainstreamowym rapie, to dam sobie uciąć... rękę. LiveLoveA$AP niszczy spójnością, mocnymi linijkami i bitami Clamsa Casino.
Bardzo podobało mi się co w tym roku robił label Project: Mooncircle, a najbardziej podobała mi się płyta Long Arm. Ten rosyjski producent pokazał jak można łączyć jazz z hip hopem a jednocześnie nie być wtórnym. The Branches charakteryzuje się niesamowitym, nostalgicznym i trochę zimnym klimatem, który wciąga od pierwszych sekund. Czekam na więcej w 2012.
Gdy dowiedziałem się, że Rick Ross zwerbował go do MMG miałem mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie, bo będzie miał szansę się pokazać i wyjść z cienia Big K.R.I.Ta, czy Curren$y'ego, ale z drugiej strony bałem się, że Rozzay przerobi go na wtórnego bangerowca w stylu Meek Milla. Na szczęście Stalley został Stalleyem. LWN to świetny materiał, hołd dla malutkich miasteczek położonych na trasie wielkich autostrad. I czuć tu ten amerykański klimat. Do tego jego koncert w Warszawskiej Cafe Kulturalnej rozłożył mnie na łopatki, będą z niego ludzie.
Ostatni album tego duetu. Szkoda, może jednak zmienią zdanie i w przyszłości jeszcze raz usłyszymy tych dwóch twórców razem. Summvs to płyta, która jest idealna, jeśli chce się kogoś zapoznać z katalogiem labelu raster-noton. Dość łatwa w odbiorze, a jednocześnie świetnie oddająca koncepcję wytwórni. No i ten cover "By This River", piękne.
Nostalgia, zamułka, relaks. Nie, to nie do końca ambientowa płyta. Nazwałbym to raczej ambient r'n'b. Rozpływające się wokalizy, śpiewane z wyczuwalną, melodyjną manierą fajnie współgrają z oszczędnym muzycznym tłem. Polecam na nocne nudy.
Ciekawa sprawa, że płyta, która nie jest ani oryginalna, ani świeża, ani zrobiona przez jakiegoś freshmana na tak długo zagościła na mojej playliście. Przyznam się bez bicia, że Evidence'a darzę wielką sympatią i może dlatego wylądował u mnie w rocznym podsumowaniu. Po za tym słowo klucz - "produkcja". Alchemist zaprezentował genialną formę i z całym szacunkiem dla Preemo, ale na tej płycie zjadł go żywcem.
To był zdecydowanie jego rok. Gość który jeszcze przed chwilą robił bity do szuflady, dziś produkuje płyty instrumentalne dla szanowanych labeli i daje bity grubym rybom (można ich nie lubić, ale to fakt) w rapgrze. Clams ma niepodrabialny styl, a poza tym to fajny, normalny gość. Polecam obejrzeć lecture z tegorocznego RBMA. On będzie jeszcze sławny. ;)
Mój ulubiony, według mnie mocno niedoceniany, twórca ambientu znów pokazał, że należy mu się szacunek. Nostalgia to kolejna podróż w świat pogłosów. Proste i surowe kompozycje nabierają kształtu dzięki genialnie opanowanej przez Marsena technice reeverbowania i delayowania. Dla mnie ambientowa płyta roku.
Brazylijski geniusz sampli i field recordingu znowu zaatakował powykręcanym i abstrakcyjnym materiałem. Dla mnie materiałem genialnym, a w połączeniu z jego projektem wizualnym specjalnie przygotowanym na ten rok tworzy eksperymentalny twór idealny. Wystarczy popatrzeć na to:
UTWORY:
Modselektor + Thom Yorke - Shipwreck
Stalley - Pound
Fisz - Jesteś Tam
Beastie Boys - Make Some Noise
Lower Entrance – Back Entrance
The Weeknd - What You Need
Jay-z / Kanye West — Murder to excellence
Pusha T feat. Tyler The Creator - Trouble On my Mind
Tyler, The Creator - Yonkers
Massive Attack vs Burial - Paradise Circus
Bvdub & Ian Hawgood - Nothing You Want Will Ever Come True
Jai Paul - BTSTU
Gil Scott-Heron and Jamie XX - NY is killing me
J Rocc - Stay Fresh
Hatti Vatti feat. Cian Finn - You
Skream - Tweedel Dee, Tweedel Dumb! (feat. Trim)
Na bank od cholery rzeczy pozapominałem...
Do usłyszenia w 2012.