Ile to już razy Apollo Brown się tu pojawiał? Nie wiem, ale dużo. I pojawi się po raz kolejny. No bo co ja poradzę, że za cokolwiek nie weźmie się ten producent, to zamienia w arcydzieło? Tym razem zapunktował u mnie tym, że nie jest wtórny. Jako motyw przewodni założył sobie to, co widzimy na okładce - głowa w chmurach. Jednym słowem marzycielstwo. Ta płyta to w skrócie 28 bitów, 53 minuty i niezliczone pokłady pozytywnego, łagodnego, ale jednocześnie typowego dla Detroit vibe'u. Przy skillach producenckich Apolla daje to nam album wspaniały, przypominający piękną hip hopową kołysankę. Pure mellow music.
P.S. Ta płytka to dobry trening dla diggerów, dużo nie po raz pierwszy użytych kozackich sampelków. ;)
P.S. Ta płytka to dobry trening dla diggerów, dużo nie po raz pierwszy użytych kozackich sampelków. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz