Deaf Center to norweski duet w skład którego wchodzą Erik Skodvin i Otto Totland - szkolni przyjaciele, któzy postanowili razem pisać muzykę. Proste prawda? Owszem, ale ich muzyka jest dużo głębsza i ciekawsza niż sposób powstania "DC". W 2005 roku narobili sporo szumu swoim pierwszym albumem długogrającym zatytułowanym "Pale Ravine". Płyta ta była dla mnie czymś w rodzaju soundtracku do nieistniejącego filmu i otrzymała genialne recenzje od branżowych portali. Teraz, po 6 latach wypuszczają swoje drugie dzieło - "Owl Splinters". I trzeba przyznać, że jest równie dobre, co pierwsze. Co ważne, Deaf Center mają swoje, bardzo charakterystyczne brzmienie, a obracając się w dzisiejszych czasach w okolicach gatunków modern classical/ambient o to bardzo trudno. Na "Owl Splinters" dostajemy piękne, długie, drone'owe wręcz dźwiękowe przestrzenie, które pięknie współgrają z fortepianowymi miniaturami, a wszystko to ubrane jest w formę muzycznego, pełnego napięcia thrillera. Świetnym zabiegiem jest umieszczenie skrzeczących i skrzypiących partii smyczkowych wspaniale wypełniających kompozycje, które od razu skojarzyły mi się z muzyką Richarda Skeltona z "Marking Time". Zresztą całą płytę można skojarzyć z twórczością czy to Skeltona, Irisarriego, Marsena Julesa czy Juliena Neto. A mimo to od razu wiesz, że to Deaf center. I to jest chyba najlepsza rekomendacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz